czwartek, 2 maja 2013

cos innego

heii. dziś nie mam dla was posta, ale coś zupełnie innego. Może nie wszystkim się to spodoba, ale piszcie co sądzicie.♥

To miał być twój najlepszy dzień w życiu. Dostałaś się na najlepszy uniwersytet w mieście. Wychodząc ze swojego auta, spojrzałaś na plan lekcji i wzięłaś łyka coca coli, którą miałaś w ręku. Idąc przed siebie dostrzegłaś wysokiego chłopaka, który po chwili się odwrócił i wylał na ciebie twój napój. 
- Cholera! - krzyknęłaś, wycierając swój mokry dekolt.
- Dlaczego się denerwujesz? Tak ci lepiej - łobuzersko się uśmiechnął. 
Przewróciłaś oczami i ominęłaś go, lekko udejrzając ramieniem o jego mięsień.
- Gdzieś ci się spieszy? Lekcji jeszcze nie ma. - Krzyknął.
W tej chwili się zatrzymałaś i do niego wróciłaś.
- Przeproś mnie. - powiedziałaś stanowczo.
- Co?
- Przeproś mnie. - krzyknęłaś głośniej
- Dlaczego miałbym to robić? Serio. Tak jest lepiej. Powinnaś mi dziękować - przysunął się do ciebie.
- Znam wiele takich jak ty. Odkupisz mi tą cole i Będziesz mnie przepraszał do końca życia. 
- Czy to groźba? - zaśmiał się.
- Przeproś mnie albo zacznę krzyczeć. Teraz ci grożę.
- Krzycz, a zacznę krzyczeć razem z tobą. To obietnica.
W tej chwili otworzyłaś szeroko usta i wydAałaś z siebie głośny pisk. Wszystkie spojrzenia skierowały się na ciebie. Chłopak wydawał się nie ruszony, a po chwili zaczął krzyczeć głośniej od ciebie. 
- Myślałem że umiesz lepiej - zaśmiał się
Znów mając zamiar go wyminąć poczułaś mocny uścisk ręki na swoim ramieniu.
- Jestem Justin.
*Kolejny dzień*
Podjechałaś pod szkołę i wysiadłaś z auta. Trzasnęłaś drzwiami i ruszyłaś w stronę budynku. 
- Przepraszam - przed twoimi oczami pojawił się Justin z puszką coca coli.
Lekko się uśmiechnęłaś i wzięłaś od niego prezent. 
Okazało się że macie razem pare lekcji. Na każdej siedzieliście razem. 
*Dzeń 3*
Pod twoim domem pojawił się nieznajomy samochód. Kiedy zeszłaś na dół kierując się do swojego auta, z czarnego volvo wysiadł Justin.
- Od teraz ja cię zawożę. - uśmiechnął się. 
Wsiedliście do samochodu i już po chwili byliście pod szkołą. Justin złapał cię za nadgarstek i zaprowadził w miejsce gdzie dwa dni temu się poznaliście.
- Przzepraszam - wyjął zza siebie puszkę coli.
Znów siedzieliście razem. Na lekcjach. Na przerwach. Na stołówce. 
*Dzień 4*
Bieber wręczył ci kolejną puszkę coli. W tym miejscu co zawsze. O tym samym czasie. 
Opowiedział ci o swojej miłości do muzyki. Już wiedziałaś dlaczego tak głośno krzyczy. 
- Zaśpiewaj dla mnie
- Nie, nie robiłem tego od śmierci rodziców.
- Proszę. 
- Zaśpiewam, ale nie teraz.
- Obiecujesz?
- Oboecuję.
*Dzień 5* 
Cola. Znów kolejna cola. Już miałaś ich dosyć. Twój brzuch źle na nie reagował. Zamiast iść do szkoły Justin zakrył ci oczy opaską i prowadził do nieznanego ci miejsca. Kiedy zdjął opaskę, twojemu obrazowi pokazał się niesamowity las który ścielił się u twoich stóp. Staliście na wzgórzu. 
- Tutaj możesz krzyczeć do woli. - uśmiechnął się i złapał twoją rękę.
*Dzień 6*
Kolejna puszka znanego ci już dobrze picia. Mimo że zawsze wyglądał na szczęśliwego, nigdy nie uśmiechał się tak szczerze jak wtedy kiedy wręczał ci colę. Nie potrafiłas mu odmówić. Justin złapał cię za rękę i ruszyliście w kierunku szkoły. Nie uczyłas się. Wieczorami wychodziłaś z Bieberem na dwór. Leżeliście na trawie i patrzyliście w gwiazdy. 
- Co byś zmieniła w swoim życiu?
- Chyba nic - spojrzałaś na niego. A Ty?
- Ja bym zmienił twoje nazwisko. - uśmiechnął się.
*Noc*
Obudził cię telefon. Szybko za niego złapałaś i nacisnęłaś zieloną słuchawkę.
- Kocham cię - usłyszałaś słodki głos, który rozpoznałabyś wszędzie.
Na twojej twarzy wymalował się uśmiech. 
- Ja ciebie też. 
*Dzień 7*
Obudziłaś się i wyjrzałaś przez okno. Justina samochodu nie było widać. Przetarłaś oczy i szybko się ubrałaś. Zeszłaś na dół po schoodach i dostrzegłaś rodziców którzy oglądają telewizję.
Podeszłaś bliżej i dostrzegłaś nowe wiadomości. 
*- Nastoletni Justin B. od lat lat walczył z rakiem. Wczoraj niestety przegrał walkę. Uczęszczał do najlepszego iniwersetytu w mieście. Przed śmiercią prosił o puszczenie tego nagrania. *
W tej chwili w telewizji ukazała ci się twarz Justina który z przekrwionymi oczami patrzy w kamerę. Mimo trudności jakie sprawiało mu uśmiechnięcie się, zrobił to. W ręku trzymał gitarę. 
- Obiecałem komuś że zaśpiewam. - powiedział - Dziś to zrobię. - poruszył ręką o struny i wydał ze swoich ust dźwięk który rozprowadził się po całym twoim ciele. Nie wiedziałas kiedy po twoich policzkach spłonęły łzy. Mimo że serce właśnie pękło ci na kawałki, obejrzałaś do końca. Kiedy przestał grać, to tak jakbyś przestała też oddychać. 
- To nie prawda. - wybiegłaś z domu i wsiadłaś do samochodu. Podjeachałaś pod szkołę i stanęłaś w miejscu w którym poznałaś swojego anioła. Na ziemi leżała puszka coli i kartka. Ze łzami w oczach ją podniosłaś. 
"Miałem cię przepraszać aż do śmierci. Chyba mi się udało. Kocham Cię - Justin"

7 komentarzy:

  1. Fajna historia, dobrze sie czyta, czekam na wiecej.
    Foreveryou19.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Wzruszająca końcówka , z moją przyjaciółką prawie ryczałam *__*

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne i wzruszające. Płakać się chce ;(

    OdpowiedzUsuń
  4. Popłakałam się naprawdę... ;C

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne, aż się popłakałam :c
    kiss-kaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Rycze ...I love it<3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze.♥ Proszę nie zostawiaj linka do bloga bo i tak zajrzę :D